Niezwykli współpracownicy w czasach WFH
Od zawsze zwierzęta były wykorzystywane przez ludzi jako pożywienie albo do pracy. Nasi przodkowie odkryli też, że mogą być wspaniałymi towarzyszami życia i niektóre z nich udomowili. Mijały tysiące lat… Aż nadszedł rok 2020 i odwrócił wszystko do góry nogami. My zostaliśmy w domu, a nasi czworonożni pupile stali się naszymi… współpracownikami.
Ten wpis będzie absolutnie nie o inwestycjach w surowce. W ogóle nie o inwestycjach. Będzie też rzadkim przykładem “prywaty”, której staram się na blogu unikać. Ale co tam! Czasy niezwykłe, a i ja mam swojego czworonożnego “współpracownika”, który jest na tyle niezwykły, że jest wart, aby choć raz zaistnieć na tym blogu. Dlatego z góry przepraszam tych, którzy spodziewają się jedynie merytorycznego kontentu. Potraktujmy to jako epilog do wcześniejszych artykułów o wymuszonej przez koronawirusa pracy z domu.
Wraz z obowiązującym coraz szerzej na świecie w poprzednich miesiącach WFH w internecie można było znaleźć coraz więcej zdjęć, filmików, memów przedstawiających koty leżące na klawiaturach, psy asystujące przy biurku czy papugi tworzące tło dźwiękowe telekonferencji. Ale temat ma swoje o wiele szersze podłoże, a badania nad wpływem zwierząt na naszą pracę zaczęły się jeszcze na wiele lat przed wybuchem pandemii Covid-19.

POPRAWA PRODUKTYWNOŚCI I EFEKTYWNOŚCI
Studia nad wpływem obecności zwierząt w miejscu pracy (tu akurat na podstawie badań prowadzonych na Virginia Commonwealth University) pokazały, że pracownicy, którzy mają swoich pupili blisko siebie podczas dnia pracy, wykazują mniejszy poziom stresu. Badania prowadzone były na kilka lat przed wybuchem pandemii, więc skupiały się raczej na kwestii polityk pozwalających na przyprowadzanie zwierząt (głównie psów) do biur.
Konkretnie analizy pokazały, że u posiadaczy zwierząt, którzy mogli przyprowadzać je do miejsc pracy, odnotowano 11% spadek poziomu stresu, podczas gdy wymuszenie na pracowniku pozostawienia zwierzaka w domu podnosiło ten poziom o ok. 70%. Prace nad zarządzaniem stresem potwierdzają z kolei, że pracownicy, którzy czują się dobrze, tj. są mniej zestresowani, są bardziej produktywni.
Dodatkowo udowodniono, że pracownicy w firmach prowadzących politykę przyjazną zwierzętom byli szczęśliwsi, bardziej przyjaźnie nastawieni do otoczenia, bardziej kreatywni i bardziej chętni do współpracy niż pracownicy w firmach, gdzie nie było zgody na przyprowadzanie zwierząt. Badania Central Michigan University potwierdziły, że pracownicy współpracowali ze sobą lepiej, bardziej ufali sobie na wzajem, a przez to jako zespół byli o wiele bardziej produktywni i efektywni, kiedy przy ich biurkach mogli przebywać ich futrzaści towarzysze.

Jako argument na poprawienie jakości pracy podawano również fakt, że zwierzęta przypominają, czy raczej wymuszają regularne przerwy w pracy. Nieprzerwane spędzanie zbyt dużej ilości czasu nad zadaniami lub projektem może zahamować wydajność i spowodować niepotrzebny stres czy obniżenie możliwości intelektualnych. Krótkie spacery, trochę zabawy i chwilowe “zakłócenia” w pracy wymuszone przez zwierzaki pozwalają na przerwy psychiczne, a to przeciwdziała przepracowaniu, wypaleniu.
Według badań zwierzęta w miejscu pracy przyczyniają się do zachowania dobrego nastroju, wywołują śmiech. A radość i pozytywne nastawienie mogą być równie zaraźliwe jak negatywność i stres, przynosząc korzyści, takie jak poprawienie morale i lepsza komunikacja, a także – pośrednio – zmniejszenie absencji.
Poza poprawą wskaźników bezpośrednio związanych z pracą udowadniano także inne rodzaje pozytywnego wpływu zwierząt domowych na człowieka. Obok obniżenia poziomu stresu obecność lub zabawa ze zwierzętami wpływa także na stabilizację tętna, ciśnienia krwi, kortyzolu (hormonu zaangażowanego w reakcje na stres).
“Wydaje się więc, że przyjęcie polityki dopuszczającej obecność zwierząt domowych w miejscu pracy może być mało kosztownym, acz przynoszącym benefity rozwiązaniem i stanowić przewagę podczas rekrutacji nowych pracowników” – podkreślał po swoich badaniach Randolph Barker, kierownik projektu na Virginia Commonwealth University
Warto zaznaczyć, że powyższe dotyczy nie tylko psów, ale także innych zwierząt domowych, nawet jeśli na pierwszy rzut oka mogą one wykazywać na co dzień mniej pro-ludzką postawę.
DARMOWA DOGOTERAPIA PODCZAS PANDEMII
Powróćmy zatem do nowej realności, w której przyszło nam się odnaleźć – czasów pandemii. Skoro zwierzęta są źródłem komfortu i szczęścia, to można założyć, że mogą być także pomocne w przetrwaniu trudnych okresów. Eksperci z Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) w Stanach Zjednoczonych twierdzą, że zwierzęta domowe mogą pomóc złagodzić „samotność i depresję, dając nam towarzystwo”. Podobno już sam kontakt wzrokowy z psem może uwolnić hormon oksytocyny.

(W tym punkcie miałabym pewne wątpliwości. Każdy, kto zna mojego psa, wie, iż samo spojrzenie na niego sprawia, że człowiek chce sobie palnąć w łeb. Albo ma wyrzuty sumienia, że stąpa po tej ziemi. Albo chce na mnie donieść do TOZ-u za unieszczęśliwianie psa. Jedno spojrzenie i depresja murowana 😉 ). Ale z badaniami dyskutować nie będę – skoro mówią, że uszczęśliwia, to uszczęśliwia.)
Dobra wiadomość też dla tych, którzy własnego zwierzęcia nie posiadają. Podobno już samo oglądanie filmów bądź zdjęć ze zwierzakami może dać ludziom szybki wzrost poziomu szczęścia i energii.
W szczycie restrykcji pies był także świetnym pretekstem i obowiązkiem, żeby wyjść z domu, przejść się, zaczerpnąć świeżego powietrza. Zmuszał do zachowania pewnej regularności i rytuałów z czasów przed pandemią, co także mogło przyczynić się do zachowania lepszego zdrowia psychicznego.
A skoro o zdrowiu (nie tylko psychicznym) mowa… Potwierdzono, że obecność zwierząt ogólnie wpływa na poprawę zdrowia. W ramach inicjatywy Human Animal Bond Research (HABRI) stwierdzono, że posiadanie zwierząt domowych przekłada się w USA) na oszczędność 11,7 miliarda dolarów.
132,8 miliona właścicieli zwierząt domowych oszczędza 11,37 miliarda dolarów na wizytach w gabinecie lekarskim, a 20 milionów właścicieli, którzy chodzą ze swoimi zwierzętami 5 razy w tygodniu, wykazuje mniejszą otyłość i oszczędza 419 milionów dolarów na opiece zdrowotnej.
PRACA Z DOMU CZY ZWIERZAK W BIURZE?
Jednocześnie wydaje się, że praca z domu w towarzystwie zwierząt, wykorzystując wszelkie plusy tego rozwiązania, jednocześnie eliminuje większość wad, na które zwracali uwagę przeciwnicy pomysłu, mówiąc o dyskomforcie tych, którzy zwierząt nie lubią lub doświadczają zdrowotnych niedogodności (np. alergii), kiedy są w pewnym sensie do przebywania ze zwierzętami swoich współpracowników zmuszeni. Lub niebezpieczeństwa niestandardowych “wypadków przy pracy” biurowej, jakimi byłyby pogryzienia lub zadrapania przez przebywające w biurze zwierzaki współpracowników.
PÓŁ ŻARTEM PÓŁ SERIO

Doceniając pozytywny aspekt kooperacji człowiek-zwierzak podczas WFH autorzy niektórych artykułów (np. RSPCA – australijska organizacja zajmująca się opieką i pomocą zwierzętom) poszli jeszcze dalej, opisując, co my ludzie powinniśmy robić (lub czego robić nie powinniśmy), żeby zapewnić dobrostan (well-being) i życiowy balans (“work”-life balance) naszym pupilom, zaskoczonym naszą ciągłą obecnością w domu nie mniej niż my. Inaczej mówiąc, żeby zapewnić, że o poranku wszyscy domownicy będą wstawać z łóżka prawą nogą. Bądź łapą! Wśród rad znalazły się między innymi:
– zapewnienie zwierzętom (szczególnie kotom) miejsca do schowania się, jeśli będą miały nas i naszego ciągłego gadania już dość;
– zorganizowania domowego biura w sposób zapewniający bezpieczeństwo wszystkim “użytkownikom”, w tym kotom wylegującym się na rozgrzanym komputerze lub niedowidzącym seniorom mogącym potknąć się o kable;
– ograniczanie jedzenia, w tym smakołyków, do ilości standardowych, aby zapobiec niekontrolowanemu zwiększaniu wagi, nie tylko naszej;
– zapewnienie zwierzakom spragnionym ciągłych pieszczot bądź chociaż uwagi zajęcia w momencie, kiedy nasza uwaga skupiona jest na pracy, telekonferencji etc, żeby nie poczuły się ignorowane.
CO PO PANDEMII?

Jedno jest pewne. W związku z pandemią zmienił się nie tylko nasz świat, ale też świat naszych pupili. W związku z odmrażaniem gospodarek i powolnym powrotem do normalnego (lub normalniejszego) trybu pracy, zaczęły się dla odmiany pojawiać w internecie porady, jak przystosować psa lub kota do faktu, że znowu będą zostawać w domu same, jak zabezpieczyć je przed szokiem i/lub syndromem odstawienia. Mój pies cierpi na syndrom odstawienia od kiedy go mam, o czym wiedzą doskonale sąsiedzi i moje drzwi wejściowe, więc porady potraktowałam jednak z przymrużeniem oka.
Choć przyznam, że jeszcze bardziej podobały mi się zestawienia zdjęć psów i kotów, na których miny psów wyrażały myśl: “Kocham Cię. Jak cudownie że spędzasz ze mną czas i chodzisz na 5 spacerów dziennie, nawet jeśli już nie mam siły powłóczyć łapkami”, a zdjęcia kotów raczej coś w stylu: “Co Ty robisz ciągle w MOIM domu? Czy Ty nie masz przypadkiem pracy, do której powinieneś pójść?” 😉