Czarne złoto + czarny łabędź = czarny scenariusz
Wiele się działo w ostatnich dniach, więc za „złośliwość rzeczy martwych” lub po prostu potworny pech uważam fakt, że właśnie w tym okresie strona odmówiła współpracy. A konkretnie zniknęła. Staram się nie wiązać tego z żadnymi teoriami spiskowymi, których w mojej głowie w ostatnim okresie zrodziło się naprawdę dużo 😉 Tak czy inaczej, stronę udało się postawić na nowo, część treści odtworzyć (choć niestety wiele dziur pozostanie) i… jestem z powrotem.
Kiedy zaczynam tworzenie tego wpisu, mogę powiedzieć, że poniedziałkowy handel rozpoczął się 27 minut temu, a więc po weekendowej przerwie ruszyły już do boju kruszce i surowce energetyczne. Skupię się na tych drugich, w szczególności na ropie, choć oczywiście ceny produktów ropopochodnych podążają za ropę bardzo wiernie.
Krótkie podsumowanie ostatnich dni:
– 9 marca ceny ropy runęły o ponad 25% z powodu braku porozumienia w kwestii cięć w produkcji pomiędzy OPEC i Rosją, na co Arabia Saudyjska zapowiedziała także zwiększeniem produkcji => początek wojny cenowej
– 10 marca odnotowaliśmy lekkie odbicie, co nie dziwi po tak drastyczny spadku
– 11-13 marca ceny ropy osuwały się o kilka procent, kończąc czwartkowy handel na poziomie +/- zamknięcia z poniedziałku
– wieczorem 13 marca (naszego czasu) w Białym Domu odbyło się spotkanie lobby firm wydobywczych z przedstawicielami administracji. Celem spotkania było „upewnienie się, że sytuacja będzie się kształtowała zgodnie z rynkowymi regułami”, czyli tak naprawdę, żeby przekonać administrację do nierynkowych działań takich jak wstrzymanie sprzedaży ropy z rezerw federalnych w celu ograniczenia podaży na rynku
– 14 marca zapowiadał się źle dla rynku ropy, chociażby przez wprowadzanie restrykcji na podróżowanie przez większość krajów, ale także przez toczącą się pomiędzy krajami producentami walkę na ceny ropy

Nic dziwnego, że ceny osuwają się tak konsekwentnie. Ropa wydaje się dostawać baty zarówno po stronie popytowej (zastój w Chinach, bardzo silne ograniczenia z transporcie), jak i podażowej (w ramach wojny cenowej z Rosją Arabia Saudyjska postanowiła zalać światowy rynek swoją ropą, podejmując decyzję o zwiększeniu produkcji do rekordowych 13 mln baryłek dziennie).
– pod koniec piątkowego handlu sytuację bardzo mocno podreperował Prezydent Trump, który zapowiedział, że będą dokonywane duże zakupy ropy z przeznaczeniem do rezerw federalnych. Ceny natychmiast skoczyły o 5%, kończąc dzień na zielono, a rzadko to ostatnio widziany kolor na rynkach.
Poniedziałkowy handel na rynku „Czarnego złota” otwiera się jednak z kilkuprocentową luką i o 1:00 ropa traci już ponad 5%. Nadzwyczaj szybko okazało się, że wsparcie ze strony amerykańskiego rządu nie jest wystarczającym czynnikiem wspierającym ceny ropy w obliczu wcześniej wspomnianych problemów popytowych i podażowych. Jednocześnie ujawniono, że banki Zjednoczonych Emiratów Arabskich zdecydowały się wspomóc Arabię Saudyjską w wojnie cenowej pakietem o wartości ok. 40 mld USD.
Na zakończenie pozwolę sobie tylko przypomnieć. W styczniu 2016 roku cena ropy spadła na kilka godzin do poziomu 29 USD (Brent) i 27 USD (WTI) za baryłkę. Wcześniej takie ceny notowano blisko 30 lat temu (nawet kryzys 2007-2009 nie sprowadził cen ropy na tak niski poziom). Obecne ceny to odpowiednio: 32,18 USD i 30,43 USD za baryłkę.
